Znasz to?
Od dzieciństwa byłaś uczona „bycia na zewnątrz”. Miałaś pomagać mamie w opiece nad rodzeństwem, ojcu w radzeniu sobie z nałogiem i wszystkim innym, którzy potrzebowali czegokolwiek od Ciebie (nauczycielom, szefom, znajomym). Dbać o to, żeby na zewnątrz wszystko wyglądało idealnie, bo „co ludzie powiedzą” lub „bo zrobi się zgrzyt i komuś będzie nieprzyjemnie”… Istotne było nie to, żebyś odkryła i zrozumiała, kim jesteś i jak możesz się rozwijać, ale czego chcą od Ciebie inni i jak możesz im pomóc. A teraz, dorosła, od dawna szukasz różnych dróg do szczęścia i spełnienia, ale nie odnajdujesz ich. Masz za sobą dziesiątki kursów, setki przeczytanych książek, mnóstwo wiedzy. Ale kiedy przychodzi zmierzch i możesz zostać sama ze sobą… robisz wszystko, żeby do tego nie dopuścić. Bo gdy jesteś sama, bez „muszę”, „powinnam”, to pojawia się dezorientacja i ból, których nie rozumiesz i z którymi nie wiesz, co mogłabyś zrobić.