Chcesz czegoś, czego nie masz? Pragniesz zrobić coś, czego wcześniej nie robiłaś? Pragniesz zacząć coś nowego, skończyć coś, czego od dawna nie potrafisz przerwać? Dla mnie to definicja szczytu. Twojego własnego szczytu. W tym wpisie dzielę się z Tobą, tym, czego potrzebujesz, żeby na niego wejść. Bez tego nie osiągniesz szczytu.

bez tego nie osiągniesz szczytu

Czym jest dla Ciebie szczyt?

Nie bój się wolności
Na samym początku chcę jedną rzecz wyklarować. W tym wpisie nie będę mówić o szczytach, o których często słyszymy w mediach, od tzw. mówców motywacyjnych czy sportowców. A przynajmniej nie tylko o takich szczytach będę mówić. Nie chodzi mi bowiem o jakieś „obiektywne” szczyty albo stanie się najlepszą wersją siebie. Według mnie każda z nas doświadcza swoich własnych szczytów codziennie. Szczytem jest dla mnie coś, co mam zrobić po raz pierwszy. I może to być wejście pod stromą górę, ale też: zareagowanie w kłótni ciszą a nie krzykiem, „postawienie się” toksycznemu przełożonemu, pomyślenie w inny sposób niż dotychczas, zajęcie się rzeczami, na które do tej pory nigdy nie starczało mi czasu.

 

Dla mnie przez wiele lat szczytem było poznanie.

 

Zrozumienie, dlaczego rzeczy dookoła mnie wyglądają, jak wyglądają (o dwóch pytaniach, które były dla mnie przez wiele lat najważniejsze możesz przeczytać w zakładce o mnie). Zgodnie z wszechobecnym kultem efektywności, posiadania i doświadczania – spędzałam czas na czymś zupełnie bezsensownym. Ale to był mój szczyt. I naprawdę chciałam go osiągnąć. Dlatego zanim przejdę dalej chciałabym zapytać Ciebie: co jest Twoim własnym, prywatnym szczytem, który teraz widać na twoim horyzoncie najmocniej? Na czym Ci w tej chwili najbardziej zależy? Jeśli do głowy przychodzi Ci odpowiedź: „wyspać się, bo od kiedy moje dziecko się urodziło nie przespałam ani jednej całej nocy”, „przestać się kłócić z mężem o jakieś głupoty, bo to niszczy nam relację”, „przestać czuć dziurę, którą mam w swoim sercu” albo jakakolwiek inna, która wydaje Ci się bzdurna i banalna, to chcę Ci powiedzieć, że ona bzdurna i banalna nie jest!

 

Każda z nas ma swoje szczyty.

 

Zdjęcie poniżej, to zdjęcie mnie po wspięciu się na górę. Ona nie była wysoka. A dziewczyna w jaskrawożółtym topie nie dość, że weszła na nią w adidasach, nie dość, że obok niej szedł jej partner z ich niespełna roczną córeczką, to jeszcze ona na podeście ze zdjęcia zrobiła szpagat. Czyli – można powiedzieć, żaden szczyt.

Ale dla mnie ta góra była szczytem. Nigdy wcześniej nie zrobiłam tak stromej trasy. To był DLA MNIE gigantyczny szczyt.

A poniżej napiszę Ci o rzeczach, które mi pomogły we wspięciu się na niego. I bez których, według mnie, nie da się osiągać szczytów w życiu. Niezależnie od tego, czy dotyczą podziału obowiązków domowych, zaaplikowania na stanowisko wyższe niż obecne czy wyjścia z toksycznej relacji.

bez tego nie osiągniesz szczytu

Bez tego nie osiągniesz szczytu

bez tego nie osiągniesz szczytu

Bez tego nie osiągniesz szczytu

 

1. Wyznaczenie szczytu i decyzja o tym, że chcesz na niego wejść

 

Wiem, że może brzmi to łopatologicznie, ale, naprawdę czasami zapominamy o tym kroku. Tak bardzo chcemy coś zmienić, zrobić coś innego, tak długo z tym chodzimy i o tym myślimy… że ostatecznie nie podejmujemy żadnej decyzji odnośnie tego, jaki szczyt chcemy osiągnąć.

Jaki jest TWÓJ cel? Czego TY chcesz?

Dużo łatwiej jest powiedzieć czego chcemy, żeby nie było. Albo – co chcemy, żeby ktoś zrobił, czego nie robił albo jaki był. Potrzebujesz się wtedy zapytać siebie: „co osiągnę, kiedy tak przestanie być?”, „co zyskam, kiedy on coś zrobi?”. Dochodzimy wtedy do tego, co jest faktycznie naszym celem: spokój w domu, szacunek w pracy, spełnienie w życiu. To wystarczy. Jakkolwiek mgliście to brzmi. Ale ważne, że ten cel już nie jest w kimś, a należy do Ciebie.

To musi być Twój szczyt. A później potrzebujesz zdecydować, że naprawdę chcesz się na niego wspiąć. Ja wchodząc na tę górę nie mogłam tylko towarzyszyć mężowi w jego wspinaczce. Ja potrzebowałam uznać, że ja chcę na tę górę wejść.

 

2. Kontakt ze swoimi emocjami

 

Najczęściej pojawiają się chwilę po podjęciu decyzji. Albo rozpoczęciu działania. Strach, wstyd, strach, smutek,  jeszcze raz strach, czasami lęk. Strach, jak i każdą inną emocję, można podjąć stosując 3 kroki : uznać ją, zaakceptować i uwzględnić w swoich dalszych działaniach. Działanie na wdechu, na zaciśniętych zębach, na okłamywaniu samej siebie, że wcale nie czuję tego, co czuję – nie działa. Albo działa tylko na chwilę.

Ja w pewnym punkcie marszu w górę z przerażeniem uznałam, że nie będę w stanie zejść tą samą drogą w dół. Zatrzymałam się. I 20 minut stałam po prostu uznając i czując ten strach. Mijali mnie inni ludzie. Pani w jasnożółtym topie i jej partner z dzieckiem w nosidełku, starsza para Amerykanów, studenci w trampkach. Wielokrotnie mogłam dorzucić sobie jeszcze do tego strachu wstyd za to, że czuję go, choć, wnioskując po tym, jak inni dziarsko idą w górę, nie powinnam. Ale tego nie zrobiłam. Stałam i czułam. Aż poczułam to wszystko co odczuć potrzebowałam. I poszłam dalej.

 

3. Wsparcie kogoś, kto potrafi się wspinać albo potrafi wspierać tego, kto się wspina

 

Ze mną stał mój Mąż. Nie denerwował się, nie narzekał, nie podważał. Najpierw powiedział: „słyszę”. Później: „zobacz, są różne techniki schodzenia”. W końcu wrócił do „słyszę”, bo działało tylko to. Nie potrzebowałam kogoś, kto umie się wspinać (i schodzić z gór) lepiej niż ja. Potrzebowałam kogoś, kto posłucha, jak bardzo się boję i dlaczego tak bardzo się boję.

W drodze na szczyt obowiązuje ta sama zasada, jak w nurkowaniu – zawsze w parach. Nie zostawaj sama sięgając po to, na czym Ci zależy. Albo zmieniając to, czego masz dosyć. To po prostu nie zadziała. Szybciej z niego zrezygnujesz niż postawisz kolejny krok. A przecież Ci na tym zależy, prawda?

 

4. Trening

 

Nie jest łatwo iść pod górę, kiedy się idzie po raz pierwszy. Dlatego pierwszy raz nie warto iść w wysokie góry. Jeśli chcesz zmiany w swoim związku – zacznij ją od małych kroków. Może niekoniecznie na poziomie zmiany mieszkania, ale np. codziennych zakupów. Jeśli masz dość zachowania przełożonego (płeć tu nie ma znaczenia) – możesz zacząć stawiać granice w małych sprawach z nim lub trenować je w relacji z kimś, kto wywołuje w Tobie mniejszy strach. Gdy od razu zaczniesz działać tam, gdzie potrzebujesz, ale bez treningu – najprawdopodobniej nie uda Ci się to.

Ja mierząc się z tym szczytem miałam byłam w dosyć dobrej kondycji. Wcześniej biegałam, dosyć regularnie wykonywałam jakieś ćwiczenia. Dlatego podchodząc pod górę, nie musiałam się mierzyć z tym problemem. Łatwiej mi było więc zmierzyć się z tym, czego jeszcze nie potrafiłam, co, naturalnie, wywoływało we mnie strach.

 

5. Pamięć o tym, że porażki to lekcje i dawanie sobie do nich prawa

 

I w końcu – chyba najważniejszy element. Danie sobie prawa do upadków. I niedefiniowanie całej siebie przez ich pryzmat. Zatrzymanie przeszłych doświadczeń na poziomie doświadczeń, a nie Twojej tożsamości. To nie jest tak, że jesteś cała do niczego, nic nie potrafisz, a Twoje życie zawsze będzie pasmem trudności, obowiązków, że nie masz szans na zmianę. To jest tak, że te metody, których próbowałaś do tej pory okazały się nieskuteczne. Ty, upadając, mogłaś się o tym dowiedzieć. A później wyciągnąć z tego wnioski i sięgnąć po kolejną. Inną. Bez tej wiedzy nie mogłabyś tego zrobić.

Nie wiedziałabym, że tak panicznie boję się stromych gór, gdybym nie odważyła się podejść do tej. Ba! Z tak wielką determinacją nie powiedziałabym Mężowi, że schodzić musimy inną drogą, bo na tę się nie zdecyduję. Poznałam siebie, dotknęłam swoich granic, uznałam, że na ten moment są nieprzekraczalne. W efekcie – na górę wchodziliśmy 2h, schodziliśmy 3,5h. Ale dla mnie to było ok. Bo w tym przypadku moim szczytem był dla mnie szczyt, a nie tempo wyprawy.

 

Na tę górę weszłam, bo wcześniej zorganizowałam sobie te elementy, które wsparły mnie w trakcie.

Po drodze na szczyt zawsze pojawiają się wyzwania. Ważne, żeby się do nich przygotować. I nawet, jeśli szczytem jest teraz dla Ciebie niereagowanie złością na złość dziecka albo zmiana komunikacji z koleżanką – pamiętaj, bez tego, o czym pisałam wyżej, niestety, raczej nie osiągniesz tego szczytu.

bez tego nie osiągniesz szczytu bez tego nie osiągniesz szczytu bez tego nie osiągniesz szczytu

Jeśli czujesz, że chcesz zacząć działać, ale boisz się i nie wiesz, jak to zrobić – ja mogę Cię w tym wesprzeć. Od kilku lat z efektami pracuję z kobietami takimi, jak Ty podczas sesji indywidualnych i w programach online.
Skorzystaj z 2 moich kursów, dzięki którym zbudujesz w sobie umiejętności i postawy, bez których nie ma mowy o udanym dorosłym życiu: granice i poczucie własnej wartości.
A jeśli jesteś gotowa na głęboką pracę i zbudowanie swojego wewnętrznego świata tak, by Ci sprzyjał – dołącz do mojego flagowego programu „Inteligencja emocjonalna dla kobiet”.