Poczucie własnej wartości to nie jest coś, dzięki czemu lepiej się żyje. Bez poczucia własnej wartości często nie mamy siły i ochoty żyć w ogóle.
Poczucie własnej wartości – definicja
To już drugi mój wpis o poczuciu własnej wartości (pierwszy pt. „Jesteś ważna” znajdziesz tu). Nadrabiam więc teraz formalną konieczność zdefiniowania tego, o czym piszę i mówię (podczas moich live’ów na fanpage’u Czas Się Dogadać) ostatnio bardzo intensywnie. Poczucie własnej wartości – jest tym, co myślimy, czujemy i wierzymy na swój temat. Można je uważać za pewnego rodzaju miarę tego, jak bardzo ja, Ty, ona: ceni się, potwierdza, docenia, nagradza lub lubi siebie.
Ważne, żebyśmy jednocześnie wiedziały, że poczucie własnej wartości nie jest tym samym, co samoocena czy pewność siebie. Zgodnie z nazwą – samoocena mówi o tym, jak my siebie oceniamy, czyli jest racjonalną etykietą, którą same sobie przyklejamy. Poczucie własnej wartości zaś ma w sobie też aspekt emocjonalny. Dotyka tego, co ja czuję, kiedy o sobie myślę, co ja czuję na temat swojego życia. Na temat tego, na co w tym życiu zasługuję, gdzie jest w nim moje miejsce i na co mnie stać.
Pewność siebie natomiast dotyczy tego, na ile ja wierzę, że sobie z pewnymi sytuacjami lub w ogóle w życiu poradzę. Na ile myślę o sobie jako o osobie kompetentnej, nie tylko na poziomie tzw. twardych umiejętności (wiedzy i konkretnych działań), ale też na poziomie emocjonalnym (poradzenia sobie ze stresem, poprowadzenia jakościowej rozmowy, etc.).
Poczucie własnej wartości zawiera w sobie komponent samowspółczucia lub autoempatii, czyli bycia dla siebie samych dobrymi, wyrozumiałymi i wspierającymi. Dzięki temu w trudnych sytuacjach, zwłaszcza w takich, w których nasze działania się nie powiodły lub ewidentnie popełniłyśmy błąd, nie zamienimy się w swoich najsurowszych sędziów i najbardziej zajadłych krytyków. W zamian za to serdecznie wyciągniemy do siebie samych rękę, opatrzymy rany. A póżniej spokojnie i racjonalnie będziemy w stanie wskazać przyczyny powstałej sytuacji. Nade wszystko zaś nie utożsamimy się z nieudanym przedsięwzięciem i jego oceny nie odnosimy bezpośrednio do siebie. Całych siebie. Jeśli brakuje nam samowspółczucia to nie jest możliwe.
Poczucie własnej wartości – albo mówimy nie o tym, albo w ogóle
Podobno na amerykańskim Amazonie można kupić 5 tysięcy książek, które traktują o poczuciu własnej wartości. Jest jednak z nimi (przynajmniej) jeden problem, o którym mówi nawet sam ojciec psychologii pozytywnej Martin Seligman. „Nie jestem przeciwny poczuciu własnej wartości, ale wierzę, że samoocena to tylko licznik, który odczytuje stan systemu”. No właśnie, tak wysoka liczba opracowań dotyczących poczucia własnej wartości wynika z tego, że dla wielu wysoka samoocena to podstawa, element, bez którego nie odniesiemy sukcesu. A tymczasem nie ma żadnych badań to potwierdzających!
Jednocześnie, jak już wspomniałam wyżej, samoocena to nie jest to samo co poczucie własnej wartości. Mogę wiele razy powiedzieć, w myślach lub na głos, że „jestem ok, ważna i warta tego, co najlepsze”, mogę w to wierzyć, mogę być tego nawet pewną (czyli wysoko siebie cenić). Ale jeśli tego nie poczuję, jeśli głęboko w sercu, w brzuchu nie będę tego czuła i z tego miejsca nie będę żyła (poczucie własnej wartości), to w żaden sposób nie wpłynie to na jakość moich działań i decyzji. Czyli mojego życia.
A jednocześnie – która z nas brała udział w rodzinnych rozmowach o tym, że naprawdę warto, żebyśmy lubiły siebie? Której mama lub tata przypominał, żeby o sobie źle nie mówić i że niezależnie od czegokolwiek nadal jesteśmy wartościowe? Która z nas w szkole czuła szacunek okazywany uczniom przez nauczycieli bez względu na ich wyniki w nauce?
O poczuciu własnej wartości mówimy więc albo nieadekwatnie, albo w ogóle. A tymczasem..
Poczucie własnej wartości – jak żyć, kiedy nie wierzę, że zasługuję na dobre życie?
„Jestem ważna”, „jestem wartościowa”, „jestem cudowna”, „mam coś wyjątkowego do zaoferowania światu”. W to wierzy i to czuje osoba, która ma poczucie własnej wartości. A w co wierzy i co myśli osoba, która ma je niskie lub nie czuje go w ogóle? „Nie jestem ważna”, „po co na mnie wydawać pieniądze”, „nie warto, żebym o siebie dbała”, „nie zasługuję na nic dobrego”. „Jestem istotna o tyle, o ile dbam o innych”, „moje emocje i potrzeby są niewarte niczyjej uwagi”. „A kogo ja tak w ogóle obchodzę?”. Czujesz jak te słowa ściągają w dół? Jak budują mur, za którym każą się schować, nie pokazywać światu, nie zawracać jemu głowy sobą? Czujesz, jak bardzo zabierają energię, jak wiążą nogi, obezwładniają dłonie, wrzucają na ramiona ciężar uniemożliwiając ruch? Rezygnujemy. Z jednego spotkania, z drugiego postawienia granicy, z trzeciego zadbania o siebie.
Aż w końcu zaczynamy czuć wstyd. Wstyd za to, że jesteśmy takie, jakie jesteśmy. Że jesteśmy niewystarczająco dobre i nieważne. I poczucie winy. Coś pewnie z nami jest nie tak, skoro takie jesteśmy, gdzieś zrobiłyśmy lub robimy coś złego. To poczucie, że jesteśmy nie takie, jakie być powinnyśmy, że jest w nas jakaś skaza. Lęk o to, że ktoś w końcu ją dostrzeże i wytknie ją (i nas palcami) powoduje, że przemykamy się po kątach, stajemy się jeszcze bardziej ciche. Żyjemy w jeszcze większym skurczeniu, bierzemy coraz mniejsze oddechy… A niektórym w pewnym momencie przestaje się nawet chcieć oddychać.
I nie, nie przesadzam, nie snuję bezpodstawnie czarnych scenariuszy. Naprawdę do tego może doprowadzić brak poczucia własnej wartości lub jego bardzo niski poziom. Nie jestem warta miłości, uwagi, nie jestem warta życia. Bardzo krótki jest ten ciąg logiczny i bardzo szybko można trafić na jego ostatni element. I dlatego jestem bardzo zaskoczona, że tak niewiele się o tym mówi: w mediach, przy rodzinnych stołach i w szkołach.
I też właśnie dlatego ja o tym mówię. Bo wierzę, że to jest naprawdę aż TAK ważne.
Fot. Caleb Woods, źródło: unsplash.com