Zyskujesz, kiedy rzeczy idą „jak z płatka”, prawda? Czas, pieniądze. A gdy jest kłótnia, zwłaszcza wewnętrz Ciebie? Ile płacisz za niedogadanie się ze sobą?
Ktoś Ciebie zapytał: „Ile płacisz za niedogadanie się ze sobą?”
Nie lubię informacji pod umowami napisanymi drobnym maczkiem po to, żebym miała trudność z dowiedzeniem się, jaka jest rzeczywista cena produktu lub rozwiązania, które wybieram. Jeszcze trudniejszy jest jednak dla mnie brak takiej informacji, nie małym druczkiem, nie z użyciem niezrozumiałych wyrażeń, naukowych sformułowań i anglicyzmów, ale po prostu niewspomnienie, niepodjęcie tematu, podjęcie go wielką, dudniącą ciszą. Właśnie w taki sposób, mam poczucie, nasze społeczeństwo traktuje tematy związane z naszą kondycją psychiczną. Ten temat to wielka, nieogarniona cisza. A jeszcze większa cisza wisi nad tym, jakie są tego konsekwencje. Poza pojedynczymi informacjami o tym, że w Polsce miesięcznie sprzedaje się 1,5 mln opakowań leków na depresjęnie mówi się o tym prawie w ogóle.
Rozmawiamy ze sobą o kosztach kredytu na mieszkanie, wymieniamy się informacjami, które pomogą nam wybrać sensowne cenowo auto, wyposażenie do mieszkania. Są blogi o tym, jak oszczędzać pieniądze, jak nie przepłacać w domu i w biznesie. A czy spotkałaś się z informacją o tym, jak nie zbankrutować na negatywnych myślach, jak nie stracić na podejmowanych zbyt emocjonalnie decyzjach, jak oszczędzić czas, emocje i pieniądze na dogadaniu się ze sobą?
Ile płacisz za niedogadanie się ze sobą – szacunki
Poniżej przedstawię Ci kilka sytuacji, które świadczą, że ponosisz ukryte koszty niedogadania się ze sobą.
- Długo podejmujesz decyzje. Niezależnie od tego, czy są one ważne bardzo, mało, czy w ogóle. Spędzasz godziny na zastanawianiu się, namierzaniu (w głowie lub na kartce) wszystkich za i przeciw, a później analizowaniu ich.
- Kiedy ktoś Ciebie pyta o to, czego chcesz lub co wolisz, nie jesteś w stanie od razu odpowiedzieć. Albo od razu uchylasz się od odpowiedzi „dla mnie to bez różnicy” i zapraszasz kogoś do podjęcia decyzji za Ciebie, albo znów wpadasz w tryb refleksji, który… patrz pkt. 1.
- Często nie jesteś w stanie wskazać, na czym spędziłaś czas po pracy, co robiłaś i dlaczego nie zrobiłaś czegoś, o czym mówisz, że jest to dla Ciebie ważne. Czas w domu często „się rozmywa”, spędzasz go na czynnościach, które „się robi”. Mają one tendencje do „puchnięcia” w czasie i zajmowania całego Twojego czasu wolnego. W efekcie od roku nie masz czasu na przeczytanie książki, którą „bardzo” chcesz przeczytać lub pójściu do kina, „w którym wieki nie byłaś”.
- Często chodzisz zmęczona, zdenerwowana lub smutna. Masz poczucie wiecznego niedoczasu. Osoby, które spotykasz w sklepie lub urzędzie szybko wytrącają Cię z równowagi, a domownicy chcą za dużo rzeczy i za szybko. Nie jesteś w stanie wskazać momentu, kiedy ostatnio naprawdę wypoczęłaś lub Twoich sposobów na regenerację. A nawet jeśli je masz, nie masz na nie czasu.
- Nie pamiętasz, kiedy ostatni raz coś Ciebie ucieszyło. Albo zaskoczyło. Albo było dla Ciebie wyjątkowo miłe. Twoja codzienność składa się raczej z przykrych obowiązków, a zapytana o powód takiego stanu rzeczy najczęściej mówisz: „nie mam czasu” lub „nie mam siły„.
- Kiedy ktoś by Cię zapytał „Co w najbliższym czasie planujesz zrobić przyjemnego dla siebie?” popatrzyłabyś na niego jak na ufo. Albo człowieka, który nie zna życia.
- Od kilku tygodni lub miesięcy męczą Cię pewne myśli, nie możesz przez nie spać lub przez skurczony żołądek straciłaś apetyt. Jednocześnie – przez ten czas nie znalazłaś sposobu na poradzenie sobie z tym problemem. Tak naprawdę przestałaś już go widzieć, przyzwyczaiłaś się do niego. Podobnie jak do problemów ze snem i apetytem.
- Wieczorami zmęczona padasz na łóżko. Budzisz się tylko trochę mniej niewypoczęta. Ale wstać i działać musisz, więc wstajesz. I pracujesz. Bez zaangażowania i na pewno mało efektywnie.
- Na ewentualne propozycje zmian reagujesz niechętnie lub wręcz opierasz się im zanim pojawią się jakiekolwiek konkrety. Dlaczego? Bo Ty nie masz sił na to, co robisz już teraz, jak miałabyś znaleźć jakąkolwiek dodatkową porcję energii na zaplanowanie i wdrożenie zmiany?!
- Tak naprawdę to już nawet na wakacje nie masz sił ani chęci. Albo wiesz, że nawet przy opcji all inclusive przy dzieciach nie odpoczniesz, albo, jeśli ich nie masz, all inclusive wydaje Ci się nudne, ale na przygotowanie czegokolwiek innego nie masz siły lub pieniędzy, albo tak naprawdę to i wyjazd na wakacje brzmi męcząco.. Wolisz więc zostać i pracować. To znasz. O tym, jak to jest odpoczywać, zapomniałaś.
Ile płacisz za niedogadanie się ze sobą – realia
Z tekstu powyżej bije zmęczenie i rezygnacja. To są pierwsze koszty niedogadania się ze sobą, które ponosimy. Niedogadane robimy rzeczy, na które nie mamy ochoty, przestajemy czerpać radość z życia, bez radości nie mamy gdzie się zregenerować, więc mamy coraz mniej siły na robienie rzeczy, na które… nie mamy ochoty. Pojawia się rezygnacja, niecierpliwość, blak elastyczności, chęci do kontaktu z innymi (nawet albo zwłaszcza z domownikami). To jednak tylko wstęp.
W międzyczasie pojawia się niedogadanie się z innymi (bo jak nie mamy energii na relacje, to jak mogą one działać), bunt ciała i choroby (jeśli nie masz na nie czasu, to ono samo w końcu znajdzie, czas dla siebie. Siłą!), coraz większy brak poczucia sensu, niewydajność w pracy, bzdurne zakupy (jak nie wiem, co chcę, to kupuję, cokolwiek, a nóż poprawi mi to nastrój), złe decyzje, na czele z tymi życiowymi (może ślub / rozwód / dziecko rozwiążą moje problemy).
Ostatecznie, to, ile płacisz za niedogadanie się ze sobą możesz oszacować tylko Ty. I tylko Ty możesz zrobić coś, żeby przestać tracić niepotrzebnie te pieniądze, czas i emocje. Najpierw jednak musisz sprawdzić, czy i w jakim stopniu to się w Twoim życiu dzieje. Możesz zacząć od pytania – kiedy ostatnio czułam radość? Tak głęboko, prawdziwie, do kości, z dziecięcą wręcz naiwnością. Jeśli nie pamiętasz kiedy lub dawno – to możesz to wpisać jako pierwszą pozycję na rachunku Twojego niedogadania się ze sobą.
Fot. Benjaminb Balazs, źródło: unsplash.com